Мала та велика Росія

Na wielu mapach Ukrainy, a właściwie tzw. ukraińskiego obszaru etnicznego, możemy zobaczyć, że zajmuje on ogromne połacie od Rzeszowa po niemal Morze Kaspijskie. Do dzisiaj w niemal każdym podręczniku do historii w Ukrainie można zobaczyć, że „ukrajinśka etniczna terytorija” sięga daleko poza granice Ukrainy, obejmując „Zakerzonie”, czyli przygraniczne terytorium w Polsce (za Curzonem, czyli za linią ustaloną przez Curzona). Obejmuje ona także Kubań i Krym. Promowanie „odzyskania Kubania” dziwi szczególnie w czasach, kiedy Ukraińcy zdają się nie kontrolować w pełni swojego kraju, od Donbasu począwszy, a skończywszy na obwodach kontrolowanych przez postsowieckich gubernatorów, jak Saakaszwili w Odessie.

Odkąd zacząłem badać sytuację na wschodzie nie mogłem jednak nadziwić się jednej rzeczy: skoro na mapie ukraiński obszar jest niemal 6 razy większy terytorialnie od obszaru łąskawie uznanego przez Ukrainę za „etnicznie polski” – czyli za Sanem, to jak możliwa jest taka sytuacja, w której polski naród funkcjonuje we względnej jedności, mówi swoim językiem i tworzy państwo silniejsze od Ukrainy, która powinna być kilka razy silniejsza od Polski? Prawdę nietrudno jest znaleźć. Wystarczy zainteresować się źródłem – w tym przypadku, źródłem danych statystycznych, na których Ukraińcy opierają twierdzenia o obszarze etnicznym ukraińskim.brockhaus_b6_nr0430a_hfid_5180960

Na wszelkich mapach etnograficznych rosyjskich czy niemieckich, możemy zauważyć, że brak jest jakiegokolwiek terytorium „ukraińskiego”, szczególnie na wczesnych mapach XIX-wiecznych.

Polacy na powyższej mapie zaznaczeni są na żółto, natomiast na wschodzie, zamiast „Wielkiej Ukrainy” mamy do czynienia z: Wielkorosjanami, Małorosjanami i Białorosjanami. Tak jest – nie z Ukraińcami, a nawet nie z Małorusinami – lecz z Małorosjanami. Dlaczego potężna wówczas Rosja pozwoliła, aby tak wielki obszar etniczny zajmowali „przyszli Ukraińcy”? To oczywiste – wówczas nie byli to z zamiaru rosyjskiego żadni „Ukraińcy”, czyli naród odrębny etnicznie od Rosjan, lecz po prostu inna wersja „Rosjan”. Mało-, Wielko-, czy też Biało-rosjanie – to zawsze Rosjanie.

Widać to szczególnie na powyższej mapie, gdzie nawet Rusini galicyjscy są zaliczeni do „Rosjan” – co prawda galicyjskich, ale przecież zawsze to też „russkije”. Takie nazewnictwo znajduje swoje odbicie nawet dzisiaj w do niedawna nienaruszonym braterstwie Białorusko-Ukraińsko-Rosyjskim.

cqmy2-m185gNie trudno domyślić się, że wiarygodność tychże imperialnych map jest, delikatnie mówiąc, wątpliwa, ponieważ dane zostały tak zmanipulowane, aby maksymalnie umoralnić prawo Rosji do okupowania tak wielkich obszarów zabranych Rzeczypospolitej. W Wilnie czy Lwowie – Polaków brak, mimo że stanowili oni wówczas większość w tych miastach. Mimo tego, imperialne dane rosyjskie są nadal używane – zmieniono kolor farby do oznaczania „obszarów etnicznych” oraz zmieniono nazwę Małorosjanie na Ukraińcy – i już można proponować mapy „ukraińskiej ziemi etnicznej”.

Skoro jednak dane te są wątpliwe, czy wręcz nieprawdziwe, to czy istnieje możliwość, aby jeszcze odnaleźć prawdę w tym temacie? Dowiedzieć się czy w ogóle i gdzie istnieli lub istnieją Ukraińcy? Historia jest nieubłagana. Jeśli nie uczymy się z jej lekcji, to przecież nie sprawi, że historia zmieni się albo przestanie wywierać wpływ na teraźniejszość. I tak wystarczy, że spojrzymy na wyniki wyborów parlamentarnych w Ukrainie lub mapę języków na portalu vk.com, aby skonfrontować mapy rosyjskie z rzeczywistością.

Ukraina – to pogranicze Rzeczypospolitej. Ze względu jednak na zmienne granice Polski oraz przesiedlenia ludności kozackiej, galicyjskiej itd., obszar ten nie jest różnorodny, a tożsamość ludności jest odmienna, a co za tym idzie – definicja ukraińskości jest zróżnicowana. Pod hasłem „Pogranicze” zjednoczono zatem ziemie – no boję się użyć tego określenia – etnicznie polskie i rosyjskie. To w Małopolsce Wschodniej rodził się między innymi polski język i kultura. To ziemia lwowska wydała Mikołaja Reja, który jako pierwszy pisał po polsku.

0_d7ce3_b9b951a7_origJednak nie chcę skupić się w tym momencie na zagrabionych polskich ziemiach. Chcę przywołać fakt, że lwia część Ukrainy to ziemie, które ponad 300 lat były w Rosji, niemalże bez przerwy aż do upadku Związku Radzieckiego. 300 lat temu ukraiński naród nie istniał, co widzimy nawet w Konstytucji Kozackiej napisanej przez znanego czeskiego kozaka, Filipa Orlika, gdzie mowa o ludzie Małorosyjskim. W tym samym dokumencie mowa również o… Małej Rosji, a język użyty w dokumencie daleko odbiega od nie tylko ruskiego języka z galicji, ale i od dzisiejszego już dość zrusyfikowanego języka ukraińskiego (użyto w niej słowa wremia zamiast czas). Ukraińcy walczą zatem dzisiaj przede wszystkim o ustalenie czym Ukraina jest i co oznacza, czyli próbują odpowiedzieć na pytanie zadawane od kilkuset lat. Na tej drodze oczywiście próbują „zasymilować” kulturę polską oraz rosyjską, powstałe na terytorium dzisiejszej Republiki Ukraińskiej.

Proces asymilacji kultury jest łatwiejszy – wystarczy napisać prawdziwą lub nieprawdziwą informację w podręczniku, gazecie lub w internecie na dany temat, i większość ludzi uwierzy, ponieważ chce wspierać Ukrainę, a także przez zwyczajny brak kapitału czasu, który mogliby poświęcić na samodzielne zbadanie historii. Jednak o wiele trudniej zasymilować jest ludność, to jest zachęcić ludność historycznie rosyjskojęzyczną, aby nagle zaczęli mówić po ukraińsku. Nie bez znaczenia jest także fakt, że kultura rosyjska jest nieporównanie bogatsza i jednak stoi na wyższym poziomie, niż ukraińska.

resizeZauważyłem w tym kontekście następującą strategię: ludność rosyjska może bez problemu uważać się za Ukraińców i nadal mówić po rosyjsku, liczy się wsparcie dla „Republiki Kozacko-Banderowskiej”. Przecież ciężko mi uwierzyć, że prezydent-oligarch mówi w domu po ukraińsku, nie wspominając o gubernatorach Kijowa czy Odessy. To z kolei wydaje mi się niebezpieczne, ponieważ wsparcie, jakie Polska daje Ukrainie, wynika stąd, że jest ona Ukrainą – niejako dzieckiem Rzeczypospolitej, a nie Małą Rosją, czyli dzieckiem – o ile nie klonem – Rosji. Ilekroć słyszę, że „szkoda że Ukraina oddała swój arsenał atomowy”, tylekroć myślę, że Polsce niemiecka „Rosja Mini” wcale nie jest na rękę. Bo Ukraina taka niestety jest – proniemiecka na zachodzie i prorosyjska na wschodzie, ale niekoniecznie propolska, czyli odważniej mówiąc – znająca historię.

Języki domowe Ukrainy i Białorusi

Jeśli można być Ukraińcem, mówiąc po rosyjsku, to pozostaje dla mnie najważniejsze pytanie: dlaczego usprawiedliwia się odebranie Lwowa i Wołynia Polsce, mówiąc, że Polska polonizowała, skoro sama Ukraina dzisiaj niekoniecznie chce mówić w swoim, zdawałoby się ojczystym języku? Pozostawiam to pytanie otwartym na koniec, mając nadzieję, że kiedyś w Polsce i w Ukrainie prawda przyniesie pokój i pojednanie.

Szymon